W przypadku kotów sprawa jest jasna – ogon pomaga im utrzymać równowagę podczas skoków i polowań. Jest także świetnym odzwierciedleniem emocji pupila. Jak jednak sprawa wygląda u psów? Zastanawialiście się kiedyś dlaczego w sumie psy mają ogony?
Spis treści: ( kliknij aby przejść )
Wiemy już po co ogony są potrzebne kotom, wiemy też, dlaczego długie ogony mają konie i krowy (odganiają one ogonem muchy. Ryby potrzebują ogona do pływania, a ptaki do sterowania w locie. Jednak na co w zasadzie ogon przydaje się psiakom? W końcu nie latają, pływają stosunkowo rzadko, nie musza też odganiać much.
Po co psu ogon?
Żeby zrozumieć po co Twojemu czworonogowi ogon, warto przyjrzeć się bliżej wilkom. Mimo tego, że nasi pupile są udomowieni, mają wiele wspólnego ze swoimi dzikimi przodkami. Ogon w wilczym stadzie pozwala w ustaleniu hierarchii.
Psiaki komunikują się przecież przez zapach, a pod ogonem znajdują się specjalne gruczoły, które wydzielają specyficzne dla każdego osobnika feromony. Dzięki wzajemnemu obwąchiwaniu tego miejsca, wilki i psiaki wiedzą, z kim mają do czynienia. Im wyżej wilk stoi w hierarchii, tym silniejszy zapach wydziela i trzyma ogon w górze. Osobniki które są niżej w hierarchii, poprzez obniżenie ogona dają znać o swoim podporządkowaniu.
Po co psu obcina się ogon?
Obcinanie ogonów nazywa się fachowo kopiowaniem i jest to zabieg chirurgiczny, który jest prawnie w Polsce zabroniony ( na całe szczęście!). Jeszcze do niedawna jednak był to dość popularny zabieg. Przycinało się nie tylko ogony, ale również uszy. Po co? Po to, żeby wzmocnić plecy psa, zwiększyć jego szybkość i zapobiec obrażeniom podczas walk (uszy i ogon były najbardziej podatne na odgryzienie).
Bardzo często poddawano tym zabiegom psy pasterskie, m.in. owczarka środkowoazjatyckiego, który niestety często podczas stróżowania spotykał wilki, więc brak wystających uszu i ogona zwiększał jego szanse w ewentualnej walce. Ale też pogarszał równowagę i słuch. Obecnie jest to na szczęście zabieg zabroniony w większości krajów, który tak naprawdę nie ma żadnego medycznego uzasadnienia.