Paulina to właścicielka buldoga o imieniu Ernie. Pewnego dnia znalazła malutkiego liska, który był w bardzo kiepskim stanie. Postanowiła go uratować i się nim zająć. Ernie nie był zachwycony. Przez pierwsze trzy tygodnie bał się nowego zwierzęcia, które pojawiło się w ich domu.
Dziewczyna, widząc biedne małe maleństwo, nie miała wątpliwości, że musi mu pomóc. Zajęła się nim w pełnym wymiarze czasu. Musiała przez to zrezygnować ze swojej wymarzonej pracy jako opiekunka psów. Spędzała z lisem każdą chwilę niczym lisia mama, karmiąc malucha z butelki kocim mlekiem. Było to naprawdę czasochłonne i wyczerpujące, ponieważ karmienie trzeba było powtarzać co 1,5 godziny, dniem i nocą.
Lisek był w bardzo kiepskim stanie i nie wiadomo było czy przeżyje. Był cały pokryty kleszczami i muchami. Miał je nawet w uszach. Wszystkie pasożyty trzeba było wyciągnąć, zrobić badanie u weterynarza i ocenić szanse maleństwa. Po podaniu odrobaczenia dodatkowo okazało się, że mały był strasznie zarobaczony i wydalił z siebie mnóstwo nicieni. Dawki odrobaczenia trzeba było powtórzyć oraz podawać liskowi lekarstwa. Jego szanse na przeżycie nie były duże, ale jednak się udało. Paulina dała na imię liskowi Marley. Jako piękny i zdrowy lis, robi wrażenie, a imię mu jak najbardziej pasuje.
Czteroletni buldog, który na początku nie był zachwycony nowym towarzystwem, powoli zaczął się przekonywać do nowego współlokatora. Powoli przysuwał się do lisa i spał coraz bliżej niego. Kiedy Marley wyzdrowiał, przyszedł czas, że zaczęli się razem bawić. To był przełom i początek wielkiej przyjaźni.
Teraz kiedy Marley jest zdrowy, spędzają ze sobą każdą chwilę. Pies zaakceptował lisa takiego, jakim jest, a lisek był zbyt mały, żeby obawiać się psów i mieć z nimi złe doświadczenia, więc świetnie zaadaptował się do życia z Erniem. Właścicielka mówi, że pies i lis są nierozłączni. Razem śpią, chodzą na spacery i bawią się całe dnie. Wyglądają jak przyjaciele z bajki Disneya „The Fox and the Hound”, czyli „Lis i Pies”.