Sztucznie wyhodowane mięso można już zjeść w Singapurze. Koniec ery cierpienia zwierząt

Państwo, które jako pierwsze dopuściło do obrotu sztuczne mięso to Sinapur. Jeśli udasz się w podróż w te rejony, możesz spróbować „mięsa bez mięsa”. To początek końca hodowli żywych zwierząt.

Amerykański startup promujący roślinne alternatywy dla zwierzęcego białka, dostał zgodę na sprzedaż na tamtejszym rynku mięsa kurczaka wyhodowanego w laboratorium. To prawdziwy przełom dla nauki, oraz przeskok dla organizacji pro zwierzęcych. Pierwsze sztuczne mięso to „drobiowe” nuggetsy, nazwane towarem premium.

Startup Eat Just zrobił krok milowy w produkcji żywności i na pewno zapisze się na kartach historii. Singapur chce do 2030 roku produkować samodzielnie około 30% zapotrzebowania swojego rynku. Na razie 90% jedzenia musi być sprowadzane do tego bogatego kraju. Podczas pandemii przekonaliśmy się, że łańcuch dostaw może być bardzo łatwo zerwany i najlepiej zabezpieczyć się rodzimą produkcją. Być może to Singapur później będzie eksportował sztuczne mięso do innych krajów.

Niesamowitą wiadomością jest to, że do wyhodowania sztucznego mięsa z tkanek, nie trzeba było zabijać ani jednego zwierzęcia. W laboratorium pobiera się żywe komórki przez biopsję, a następnie odżywia je w specjalnych warunkach, które pozwalają mu rosnąć. To wszystko odbywa się w higienicznych warunkach, bez udziału antybiotyków, bez męczenia zwierząt i ich zbędnego cierpienia.

Produkcja sztucznego mięsa zyskuje na popularności przez pandemię koronawirusa. Z najnowszych badań wynika, że wirusy mogą być przenoszone przez niektóre zwierzęta, i im mniej mamy punktów styku, tym lepiej.

To gratka dla przedsiębiorców. Analitycy Barclays oceniają, że wartość rynku sztucznego mięsa, może wzrosnąć do 140 mld dolarów. Ta innowacja, w powiązaniu z modą na wegetarianizm, informacjami o szkodliwości antybiotyków używanych na zwierzętach hodowlanych i obecnej pandemii, może być strzałem w 10 na inwestycje.

Zapisz się na newsletter!

Autor: Olga Weselak

Właścicielka psa, kota i konia. Instruktorka jazdy konnej z legitymacją Polskiego Związku Jeździeckiego i saddle-fitter. W czasie deszczowej pogody przenosi ślimaki z chodnika na trawnik.

Reklama

Podobne artykuły

Reklama

Czytaj dalej

Dodaj komentarz

Reklama